Nie zatrzymało nas nawet tornado, czyli nieustraszeni Parkway Drive – wywiad

winston mccall parkway drive wywiad
Winston McCall, wokalista Parkway Drive

Po serii spektakularnych koncertów w Australii, które muzycy zgodnie określają jako najlepsze w swojej karierze, zespół zdecydował się rozszerzyć trasę na resztę świata. – Te koncerty były niesamowite – chyba najlepsze, jakie mogliśmy zagrać. Jesteśmy naprawdę podekscytowani tym, co przed nami – mówi Winston McCall, wokalista Parkway Drive.
W rozmowie zdradza kulisy przygotowań, wyzwania związane z tworzeniem setlisty oraz wspomina o nowych utworach, nad którymi zespół pracuje nawet podczas trasy. Już 10 listopada zagrają w łódzkiej Atlas Arenie. Czego możemy się spodziewać? Jedno jest pewne – będzie głośno!

KwP: Myślę, że mamy kilka ciekawych tematów do omówienia. Zacznijmy od trasy koncertowej — już się rozpoczęła, czy jesteście jeszcze w trakcie przygotowań?

Winston McCall: Zagraliśmy już serię koncertów w Australii, co było pierwszym etapem trasy. W trakcie tych występów zdaliśmy sobie sprawę, że chcemy rozszerzyć trasę na resztę świata. Te koncerty były niesamowite — chyba najlepsze, jakie mogliśmy zagrać. Jesteśmy naprawdę podekscytowani tym, co przed nami.

KwP: Wspomniałeś o koncertach w Australii. Jak wyglądają przygotowania? Jak tworzycie setlistę i całą oprawę koncertową?

Winston: Mamy dużą kontrolę nad stroną kreatywną. Współpracujemy z różnymi osobami, które pomagają nam realizować wizje, których sami nie jesteśmy w stanie zrealizować. Ta trasa jest wyjątkowa, bo ma oddać 20 lat historii zespołu, ale bez skupiania się tylko na nostalgii. Chcieliśmy połączyć bardziej kameralne momenty — przypominające nasze pierwsze koncerty — z widowiskowym show, które dosłownie „rozwala mózg” (śmiech).

KwP: Setlistę macie przygotowaną? 

Winston: Tworzenie takiej setlisty to wyzwanie. Zależało nam na tym, żeby miała odpowiedni flow energii, żeby nie była tylko zestawem utworów z różnych okresów. Chcieliśmy, żeby wszystko płynnie się łączyło, tak jak muzyka Parkway Drive zawsze płynnie przechodzi między różnymi emocjami. No i oczywiście musieliśmy zadbać o choreografię, wizualizacje i całą konstrukcję sceny. Gramy głównie na dużych arenach, więc musieliśmy maksymalnie wykorzystać tę przestrzeń, ale przy tym nie stracić intymności, którą zawsze chcemy zachować.

KwP: Minęły już trzy lata od waszego ostatniego albumu. Czy możemy spodziewać się tych utworów na trasie?

Winston: Tak, gramy kawałki z całej naszej historii — od samego początku aż po teraz. Zajęło nam 20 lat, żeby stworzyć setlistę, która ma dokładnie taki klimat, jaki chcieliśmy.

KwP: W Polsce zagracie w Atlas Arenie. Które koncerty wolisz — małe kluby czy wielkie areny?

Winston: Tak naprawdę nie mam preferencji. Kocham oba rodzaje koncertów. Granie w małych klubach, gdzie jest gorąco, ciasno i chaotycznie, to coś niesamowitego. Ale wielkie areny też mają swój urok. Czuję się po prostu szczęściarzem, że możemy robić jedno i drugie, że nie musimy z niczego rezygnować.

KwP: A co z nową muzyką? Czy pracujecie nad czymś nowym podczas trasy?

Winston: Ciągle tworzymy. Mamy mnóstwo pomysłów, ale wyzwaniem jest znalezienie na to czasu. Trzymamy się mocno kreatywnej kontroli nad tym, co robimy, więc wszystko zajmuje trochę więcej czasu. Ale tak, możecie spodziewać się czegoś nowego!

KwP: Jak oceniasz obecną sytuację w branży muzycznej? Minęły już lata od pandemii, która mocno zamieszała w branży.

Winston: To skomplikowane. Wszystko zmienia się teraz o wiele szybciej przez technologię. Algorytmy, streaming, social media — to wszystko ma ogromny wpływ na muzykę i sposób jej odbioru. Czasem mam wrażenie, że cała branża jest jakby w stanie ciągłego chaosu. Na szczęście sama muzyka, ta relacja między artystą a fanem, pozostaje czysta i szczera. To daje nadzieję.

KwP: Masz może jakieś szczególne wspomnienia z koncertów w Polsce?

Winston: Jasne! Pamiętam nasze pierwsze koncerty na festiwalach, jak Orange Warsaw Festival. No i koncerty klubowe były niesamowite — pełne energii i szaleństwa. Pamiętam też jedną trasę z zespołem Bleeding Through (w 2010 w Rotundzie w Warszawie – przyp. KwP) — ich koncert w Polsce był chyba jednym z najgłośniejszych, jakie słyszałem!

KwP: Najdziwniejsza sytuacja, jaka przytrafiła się wam podczas trasy?

Winston: Kiedyś prawie zmiotło nas tornado. Byliśmy wtedy w Springfield w USA. Dosłownie kilka minut po koncercie zaczęły wyć syreny. Schroniliśmy się na zadaszonym parkingu, ale później postanowiliśmy wspiąć się na dach, żeby zobaczyć tornado. Wiatr był tak silny, że fragmenty dachów latały nam nad głowami! Następnego dnia przejeżdżaliśmy obok miejsca, gdzie wcześniej zaparkowaliśmy — wszystko było zrównane z ziemią. Gdybyśmy wtedy nie zmienili miejsca postoju, to pewnie by nas tu nie było.

KwP: Brzmi jak scena z filmu! A co z przyszłością zespołu? Jakie macie plany?

Winston: To szalone, że gramy już od ponad 20 lat, ale czuję, że dopiero się rozkręcamy. Mamy mnóstwo planów i celów, które chcemy zrealizować. Chcemy grać dla jeszcze większej liczby ludzi, tworzyć więcej muzyki i po prostu dalej robić to, co kochamy. Nie zamierzamy się zatrzymywać!

KwP: Trzymam za was kciuki! Czekam też z niecierpliwością na koncert w Polsce.

Winston: Dzięki wielkie! Do zobaczenia na koncercie!

Rozmawiał: Michał Koch

parkway drive wywiad
Winston McCall podczas wywiadu z KwP

Zobacz także:

Szukasz czegoś konkretnego?
Skorzystaj z naszej wyszukiwarki!