Justin Timberlake – Kraków 2024 – relacja

justin timberlake kraków tauron arena 2024

Justin Timberlake  – Kraków, Tauron Arena (26.07.2024r.)

Justin Timberlake w Krakowie – doświadczenie 20/20 czy 50:50?

Justin Timberlake był na mojej liście “do zobaczenia” już od wielu lat, a okazji w tym czasie nie było za dużo. Jego jedyny do tej pory koncert w Polsce, w 2014 roku w Gdańsku, zastał mnie w moich latach nastoletnich, kiedy jedyne pieniądze przeznaczone na koncertowy wypad wolałem jednak przeznaczyć na Pearl Jam na Open’erze. Oczywiście wszyscy znamy popowe hity z pierwszych dwóch albumów Jusitna, które wystrzeliły go na sam szczyt często z dopiskiem o “księciu popu”, ale dla mnie najwyżej leciał przy The 20/20 Experience, gdzie nie bał się skręcić jednak w bardziej neo soulowym kierunku poszukując przy tym dla siebie nowych przestrzeni. Ostatnie dwa albumy były już mniej udane zarówno pod kątem artystycznym, jak i komercyjnym, a też trzeba przyznać, że sam JT nie pomagał swoimi “wybrykami” w życiu prywatnym. By nie napisać totalną głupotą, jeśli pomyślimy o ostatnim zatrzymaniu.
Wiemy natomiast, że po ponad dwudziestu latach solowej kariery i licznych przebojach, oczekiwania wobec Justina w kategorii “koncert gwiazdy pop” muszą być wysokie.
I muszę przyznać, że wchodząc do Tauron Areny już po rozpoczęciu djskiego setu czułem w powietrzu, że coś wielkiego ma się tu wydarzyć, bo tak nakręconej publiczności przed główną gwiazdą dawno nie widziałem. Pamiętam, że na kilkanaście minut przed Justinem mówiłem do Micha, że to może być jedna z najlepszych imprez w Tauronce. Filmowe intro podgrzało jeszcze bardziej atmosferę, która miała wybuchnąć po wejściu Timberlake’a na scenę z wielkim ekranem znajdującym się za jego zespołem the Tennessee Kids i sporą powierzchnią do tanecznych popisów. Scena miała robić wrażenie i na pewno robiła.

justin timberlake kraków tauron arena 2024

Justin Timberlake  – Kraków, Tauron Arena (26.07.2024r.)

Od początku wiedziałem sprawdzając setlistę z amerykańskiej części trasy, że dostaniemy tutaj sporą reprezentację “Everything I Thought It Was”, ostatniego albumu Timberlake’a, co zostało potwierdzone w Krakowie, który był dopiero pierwszym przystankiem na europejskiej trasie. Pierwsza połowa koncertu była mieszanką nowości z klasykami, ale jeszcze nie tymi najmocniejszymi, a my od początku mogliśmy też zobaczyć, że sceniczny parkiet będzie dzisiaj mocno eksploatowany nie tylko przez samego Justina. Rozpoczynające koncert “No Angels”, “LoveStoned” czy “Like I Love You” mnie jeszcze nie kupiło i odczułem to nawet bardziej jako rozbudowane intro do samej głównej części, czekając dopiero na prawdziwy wystrzał koncertowej mocy. Chcecie zobaczyć jak zacząć koncert z wysokiego C? Spytajcie Lenny’ego Kravitza w Krakowie.

“My Love” w bardziej napompowanej wersji mogło już wskazywać, że wchodzimy na odpowiedni poziom, niestety kolejne wybory za bardzo zwolniły ten koncert. Same pogaduchy z fanami i zaśpiewane dla Patrycji “Happy Birthday” nie były tego przyczyną, tylko późniejsze nowości w postaci “Technicolor”, “Sanctified”, “Infinity Sex” i “Imagination”, które mimo szczerych chęci płynących ze sceny, nie obroniły się na żywo i obniżyły loty całości. Nawet wstawka “FutureSex/LoveSound” z ciekawym motywem z latarką w statywie mikrofonu w rękach tańczącego solo Justina nie podniósł wystarczająco ciśnienia. I to właśnie ta sekwencja zabiła nieco tę pierwszą część koncertu. Patrząc na ludzi dookoła mnie na trybunach widziałem spore niezdecydowanie, kiedy nie wiedzieli co mają ze sobą zrobić, wstając i siadając przy kolejnych utworach. Myślę, że wrzucenie miedzy nowe kawałki brakujących tego wieczoru “Take Back The Night” czy “Filthy” mogłyby bardziej rozbujać ten set w kluczowym momencie. Oczywiście moje miejsce na górnych trybunach mogło mieć wpływ na sam odbiór całości, ale nie czułem niestety dookoła tej magii wielkiej gwiazdy. Nowy materiał to też często zagadka na nowej trasie. Kings of Leon w Tauron Arenie udowodnili ostatnio, że duża część nowości może dobrze wpasować się w setlistę, a The Smashing Pumpkins w Gliwicach, że otoczka koncertowa może dodać więcej mocy tym utworom.

Na uwagę zasługuje z pewnością oprawa, a raczej jej część, w postaci fruwającego prostopadłościanu, który przemieszczając się po scenie dodawał efektu “wow”, czy to tworząc dodatkowy ekran z tańczącym Justinem, pokazując wizualizacje czy to zmieniając się w burzową chmurę przy “Cry Me A River”.  I to od tego momentu dostaliśmy już lepszą drugą połowę koncertu.

justin timberlake kraków tauron arena 2024

Justin Timberlake  – Kraków, Tauron Arena (26.07.2024r.)

Po wypłakaniu rzeki łez z Timberlakiem oddającym refren do odśpiewania publiczności weszliśmy do sekcji imprezowej rozpoczętej przez “Let the Groove Get In”, które w końcu rozruszało do tańca resztę niezdecydowanej publiczności. “Seniorita” zaangażowała publiczność w budowanie klimatu podbitego jeszcze “Summer Love”, “F**kin’ Up the Disco” pokazało, że nowy materiał jednak potrafi dobrze wpasować się w całość, a “Play” zostało poświęcone na przejście na drugą scenę, która zlokalizowana była w drugiej części areny.

Na pewno był to dobry pomysł, fajne odświeżenie i danie możliwości tylnej części widowni na zobaczenie z bliska Timberlake’a. Szkoda tylko, że dostaliśmy w tym miejscu medley niż pełne wersje utworów. “Suit & Tie” zagrane bardziej jako sam motyw, nowe “Flame”, “Say Something” w krótkiej wersji, rozbujane „Pusher Love Girl”, akustyczne “Selfish” i “What Goes Around…”, które na pewno straciło bardzo dużo mocy w okrojonej formie. A szkoda, bo liczyłem w tym momencie na podbicie emocji i kulminacyjny moment koncertu. 

Powrót na główną scenę dostaliśmy przy akompaniamencie hitowego “Can’t stop the feeling!” Justin zgodnie z refrenem utworu poświęcił go głównie na taniec, co oczywiście w jego przypadku nie jest żadnym zaskoczeniem i dla słynących z intensywnego tańczenia wykonawców wręcz standard, ale trochę zabrakło mi tam jego “żywego wokalu”. Jak idealnie połączyć te dwie kwestie pokazała m.in. Dua Lipa na ostatnim Open’erze. Na koniec dostaliśmy jeszcze kolejne klasyki w postaci “Rock Your Body” i “SexyBack” przy którym już chyba każdy musiał się dobrze bawić. Jak kończyć to z przytupem, a najlepiej latając nad publicznością na wielkiej bryle śpiewając “Mirrors”. Tutaj trzeba oddać Timberlake’owi, że ruszający się prostokąt został tu wykorzystany w stu procentach. Ja niestety wiedziałem o tym motywie, więc zaskoczenia nie było, ale dla niewtajemniczonych musiała to być niezła niespodzianka.

Nie był to dla mnie najlepszy występ jaki mogliśmy dostać od Justina. Mam wrażenie, że zbyt mocna reprezentacja nowego albumu i upchanie części klasyków w medley zamiast pełnych wersji zabrało mu trochę tej popowej mocy. Krótszy, np. 18-20 utworowy set, z tylko 3-4 nowymi kawałkami i standardowymi wersjami np. “Suit & Tie” czy “What Goes Around…” wzniosłyby ten koncert na zupełnie inny poziom. I niech tutaj ponownie za przykład posłuży Lenny Kravitz, który swoimi 16 utworami, również w Tauron Arenie, potrafił utrzymać wysoki poziom przez cały występ zaspokajając tym samym nawet najbardziej wygłodniałych fanów. Tutaj, wracając do tytułowego 50:50, czy też pół na pół, wziąłbym połowę z tego koncertu i zamienił w konkretne, bardziej zwarte show. 

I na koniec oczywiście przypomnienie. To, że ja nie jestem zachwycony nie znaczy, że innych nie mogło to porwać. I tak, byliśmy na tym samym koncercie 😉

Autor: Grzegorz Słoka

justin timberlake kraków tauron arena 2024

Justin Timberlake  – Kraków, Tauron Arena (26.07.2024r.)

Justin Timberlake Setlist TAURON Arena Kraków, Kraków, Poland 2024, The Forget Tomorrow World Tour

Setlista na koncercie Justina TImberlake’a w Krakowie

justin timberlake kraków tauron arena 2024

Justin Timberlake  – Kraków, Tauron Arena (26.07.2024r.)

Zobacz także:

Szukasz czegoś konkretnego?
Skorzystaj z naszej wyszukiwarki!