„To zrujnuje światową trasę”, czyli ciekawy przypadek Justina Timberlake’a
2024 powoli zbliża się ku końcowi, a my obok typowego rankingu naszych ulubionych koncertów mijających dwunastu miesięcy, na który jeszcze przyjdzie czas, postanowiliśmy wybrać i przypomnieć najważniejsze i najgłośniejsze naszym skromnym zdaniem wydarzenia, którymi w tym roku żył koncertowy i muzyczny świat. Na pierwszy ogień – niespełniony wciąż „Książe Popu” i jego, nie tylko sceniczne, wybryki.
„This is going to ruin the tour”, czyli o Justinie T. znów głośno, ale nie z powodu muzyki.
To miało być „sexyback” z prawdziwego zdarzenia. Powrót amerykańskiego wokalisty Justina Timberlake’a z nowym pierwszym od sześciu lat albumem i przede wszystkim promująca go trasa koncertowa miała być jednym z największych popowych wydarzeń 2024 roku oraz kolejną próbą powrotu artysty na szczyty list przebojów. Nie zapowiadała tego niestety średnio przyjęta, zarówno przez fanów i krytyków płyta „Everything I Thought It Was” z marca tego roku, ale już zapowiedziane na lato światowe tournée rozgrzało nie tylko serca wielbicieli Justina, ale też serwery licznych bileterii, podczas nieudolnych prób zakupu wejściówek, co przeżyliśmy również na własnej skórze, bo trasa objęła również Polskę. Timberlake miał zagrać dwa koncerty w Krakowie, które od momentu ogłoszenia cieszyły się wielkim zainteresowaniem, bo o ile piosenkarz zrobił sobie regularną przerwę między albumami, tak nad Wisłą nie zawitał od dekady.
Aresztowanie Justina Timberlake’a
I wszystko zdawało się iść jak z płatka, a europejska część tournée „The Forget Tomorrow World Tour” miała rozpocząć się dwoma wieczorami w Krakowie – 26 i 27 lipca. Tytuł trasy koncertowej mocniej oddawał jednak stan, który artysta czuć musiał miesiąc wcześniej, dokładnie 18 czerwca, gdy kolejną noc spędził w policyjnym areszcie. Wtedy to świat obiegła wiadomość, iż Timberlake został zatrzymany za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Amerykanin miał wracać z wieczoru spędzonego z przyjaciółmi w jednym z nowojorskich hoteli, a w ręce policji trafił, ignorując znak stopu oraz nie trzymając się swojego pasa podczas jazdy. Piosenkarz odmówił badania alkomatem i ostatecznie został aresztowany.
Timberlake przyznał się do „kierowania pojazdem w stanie ograniczonej zdolności wynikającej ze spożycia alkoholu”, co w amerykańskim prawie uznawane jest za łagodniejszy zarzut niż jazda pod wpływem alkoholu. I choć cała sytuacja jest tylko i wyłącznie naganna, media obiegła również humorystyczna relacja z zatrzymania gwiazdora. Zrezygnowany Justin miał bowiem wydusić do policjantów – którzy swoją drogą go nie rozpoznali – że to „zrujnuje trasę”. Młody oficer zdziwiony zapytał: jaką trasę? „Światową”, odparł Timberlake, a scena z miejsca stała się równie memiczna, co żałosna.
Problem znowu powrócił… w dniu koncertu w Krakowie
Do sprawy powróciliśmy parę tygodni później, gdy okazało się, że kolejna rozprawa Timberlake’a odbyć się miała…w dniu krakowskiego koncertu. Posiedzenie było jednak zdalne i nie zrujnowało długo wyczekiwanych polskich występów. Same koncerty polskim fanom się podobały (nam troszkę mniej – pamiętamy te komentarze), przede wszystkim ze względu na dopracowane show. Niesmak niestety pozostał.
Ostatecznie, gdy zapadł wyrok – Timberlake zapłacił karę grzywny w wysokości 500 dolarów i miał wykonać 25 godzin prac społecznych w wybranej przez siebie organizacji non-profit. Ponadto piosenkarz stracił prawo jazdy na 90 dni i musiał złożyć publiczne oświadczenie o niebezpieczeństwach związanych z prowadzeniem pojazdu pod wpływem alkoholu. Przypomnijmy, cała tegoroczna trasa przyniosła zysk wysokości ponad 130 milionów dolarów. Artysta z pewnością nie wylał rzeki łez z powodu tej kary, a tegoroczna trasa znajdzie swoją kontynuację w 2025 roku – koncert w Polsce już 17 czerwca na Stadionie Narodowym w Warszawie
Autor: Kuba Banaszewski