Bob Dylan – Praga 7.04.2019r

bob dylan praga relacja koncerty w polsce

Nagroda Nobla,15 nagród Grammy, Oscar, Złoty Glob, nagroda Pulitzera, ponad 100 milionów sprzedanych płyt i trwająca już 60 lat kariera. Bob Dylan już nic nie musi, ale ciągle udowadnia że jest jednym z największych i najważniejszych artystów w historii muzyki. 7 kwietnia ekipa KwP postanowiła zmierzyć się z legendą na koncercie w Pradze, w kameralnej, teatralnej sali Pałacu Lucerna, gdzie mieścił się kolejny przystanek trwającej już ponad 3 dekady „Never Ending Tour”. Dylan to wymagający artysta koncertowy. Zmienia aranżację i teksty swych utworów, praktycznie w ogóle nie utrzymuje kontaktu z publicznością, a na każdym koncercie panuje bezwzględny zakaz nagrywania i robienia zdjęć. Jednak ze sceny bije pewien magnetyzm, poczucie obcowania z prawdziwym Artystą, który nawet w wieku 78 lat nie śpiewa swoich utworów 2 razy tak samo, ciągle poszukuje, ma wizję i nie ogląda się wstecz. Koncert zaczął się punktualnie o 20, bez słowa, oscarowym „Things have changed”. Początkowe problemy z akustyką ustały na szczęście wraz z trzecim, tytułowym utworem z przełomowego dla rozwoju rocka albumu „Highway 61 Revisited”. Dylanowi, który praktycznie cały czas siedział przy fortepianie towarzyszył świetny i zgrany zespół, idealnie dopełniający finezyjny i niespieszny klimat koncertu. Choć były też momenty gdzie zespół dawał się ponieść chwili w oszczędnych i energicznych improwizacjach, oczywiście pod czujnym okiem mistrza ceremonii. Największą reprezentację utworów miał ostatni album artysty z w pełni autorskim materiałem- „Tempest” z 2012 roku, z którego wyróżnił się porażający „Scarlet Town” wykonany przez Dylana na środku sceny z luzacko trzymanym statywem od mikrofonu.

Najżywszą reakcję publiczności zebrał kultowy, bardzo bliski oryginalnej wersji „Like a Rolling Stone”. Z kolei niezwykle poruszającym momentem było delikatne „Don’t Think Twice, It’s All Right” z drugiego albumu artysty w nowej wersji, okraszony przejmującą grą Dylana na harmonijce. W takich chwilach ciężko jest nie myśleć o artystycznej drodze jaką przebył przez te wszystkie lata Bob Dylan i piętnie jakie odcisnął na muzyce popularnej. Podstawowy set zakończył energiczny „Gotta Serve Somebody”, podczas którego Zimmerman potwierdził że tego wieczoru był w wyśmienitej, jak na swoje specyficzne warunki, formie wokalnej. Na bis usłyszeliśmy jeden z najsłynniejszych protest songów w dziejach- „Blowin’ in the wind”, w wersji tak zmienionej że poznać go było można dopiero po nieśmiertelnym tekście. 

„How many roads must a man walk down before you call him a man?” Zdecydowanie warto było przebyć tego dnia drogę do Pragi by dać się oczarować magii jednej z największych i najważniejszych postaci naszych czasów. Szczególnie że był to koncert do innych niepodobny, jeden z tych który słuchaczy bardziej dzieli niż łączy. Koncert artysty, który nie bawi się w odgrywanie „greatest hits” na żywo czy świętowanie jubileuszowych lub pożegnalnych tras. Prawdziwego Artysty z krwi i kości. Jedynego w swoim rodzaju Boba Dylana 😉 [K.]

 

Zobacz także:

Szukasz czegoś konkretnego?
Skorzystaj z naszej wyszukiwarki!