Wyjątkowość każdego wieczoru czy przekalkulowany viral? O koncertach w erze social mediów
Żyjemy w czasach, w których relacjonujemy dosłownie wszystko, a nagrania fragmentów koncertów stały się stałym elementem social mediów generującym przy okazji ogromne zasięgi. Wszyscy chcą na te koncerty chodzić, nagrywanie stało się normalności, a mnóstwo osób chce się tym pochwalić i zgarnąć dla siebie trochę tego lajkowego torta.
Sami artyści często dolewają tylko do tego paliwa, przygotowując dla swoich fanów unikalne niespodzianki, tylko czy jest to dbałość o każdego kto zakupił bilet czy może jednak chłodna kalkulacja, dzięki której liczba wzmianek diametralnie wzrośnie?
Obecnie wszyscy walczą o uwagę i zasięgi, bo to jest teraz w cenie. Nie ma się co dziwić, że dotyczy to również muzyków, dla których występowanie jest teraz głównym źródłem zarobków. A jeśli w grę wchodzą takie pieniądze, to trzeba też zadbać, o to, aby ten ogień zainteresowania nie zgasł i jak najwięcej osób dowiedziało się o twojej trasie i chciało na nią przyjść. Czasem nie wystarcza sama muzyka i trzeba sięgać po oryginalne sposoby, aby o tobie mówiono. I teraz możemy się zastanawiać, czy każdy gest, każda sytuacja to tylko wykalkulowane ruchy pod zasięgi czy może troska o fanów i zostanie w ich pamięci na zawsze? Czemu nie upiec dwóch pieczeni na jednym ogniu – ktoś mógłby spytać. Sprawdźmy jak robią to najwięksi.
Wykorzystaj celebrytów, a wszystko napędzi się samo
Czasem najłatwiej jest po prostu zaprosić do udziału inne znane osoby, co do perfekcji doprowadziły Sabrina Carpenter czy Charli XCX. “Brat summer” nie tylko dało nam wystrzał popularności Charli i jeden z najważniejszych albumów ostatnich lat, ale też “Apple Dance” wykonywany przez wybrańców z publiczności. Jak podnieść przy tym poprzeczkę? Wybierz do tańca Chappell Roan, Gracie Abrams czy Jenne Ortege, a zainteresowanie wzrośnie jeszcze bardziej.
Sabrina Carpenter ze swoim żartobliwym “aresztowaniem” weszła z tym jeszcze chyba na wyższy poziom. Sam motyw jest niesamowicie prosty i niezwykle skuteczny. Podczas koncertu artystka wybiera jedną z osób z publiczności i wręcza jej pluszowe kajdanki za “bycie zbyt seksownym”, a ofiarami stały się już m.in. Anne Hathaway, Gigi Hadid, Millie Bobby Brown czy Margaret Qualley.
Kolejny z motywów na jej koncertach jest też w stu procentach wykalkulowany, nie tylko pod viralowość, ale przy okazji pod wzbudzenie kontrowersji, kiedy to w “Juno”, po słowach “Have you ever tried this one?”, Sabrina przechodzi do pokazania, nazwijmy to, łóżkowej pozycji, co jest wyczekiwanym momentem każdego koncertu i okazją do wielu kolejnych artykułów mówiących o seksualizacji mainstreamowego popu.
Wszystko to powoduje też większe oczekiwania wśród ludzi, którzy tylko czekają na to, kto pojawi się na telebimie. A wiemy, że im większa nazwa, tym większe liczby.
Chcesz, żeby pisały o tobie wszystkie mainstreamowe media? Zagraj lokalny cover
Tę sztukę do perfekcji opanowała podczas ostatniej trasy Dua Lipa, która na prawie każdym koncercie grała inny cover, łącznie wykonując ich kilkadziesiąt, gdzie w każdym kraju nawiązywała do znanych tu największych przebojów. Od “Wind of change” w Hamburgu, przez “Moi… Lolita” w Paryżu czy “Don’t dream it’s over” w Auckland. Coverem, który odbił się największych echem w Polsce, było “Na ostri noże” zaśpiewane wspólnie z Ewą Farną. Zresztą podczas tych wykonań, często towarzyszyli jej właśnie sami autorzy tych utworów.
Świetny sposób, żeby nakręcić social mediową spiralę, ale też na pewno fajna odskocznia dla samej wokalistki, przez co każdy kolejny wieczór to było nowe wyzwanie, z którego świetnie się wywiązywała.
Ale to przecież nie tylko domena popu, chociaż w przypadku Metalliki i ich coverów lokalnych przebojów, ciężko powiedzieć o jakiejkolwiek jakości słysząc ogniskową gitarę Kirka i połamany wokal Trujillo. Jednak nie każdy może się pochwalić, że słyszał “Wehikuł czasu” w wykonaniu jednego z największych zespołów wszechczasów.
A co kiedy ludzie sami to tworzą?
Często to też fani rozpoczynają śledzenie danego motywu podczas kolejnych przystanków na trasie, tak jak to jest w przypadku “when the party’s over” Billie EIlish, kiedy to artystka prosi widownię o kompletną ciszę, podczas której nagrywa kolejne ścieżki wokalne, budując przy tym unikalną oprawę utworu. Jednak czy kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt tysięcy fanów jest w stanie wytrzymać te kilka minut w ciszy? Na pewno dowiecie się o tym czy dane miasto dało radę wchodząc po koncercie na TikToka.
Dawid Podsiadło, Oki, Daria Zawiałow czy Vito Bambino nauczyli nas też, że każdy duży koncert zapewne będzie też okazją do zaproszenia gości specjalnych do odśpiewania wspólnych utworów. Tradycją już są filmiki wskazujące wszystkich zaproszonych i te unikalne wersje. Dla muzyków okazja do wspólnego występowania, a dla fanów kolejna viralowa niespodzianka.
Każdemu do oceny należy zostawić zarówno działania śmietanki naszego mainstreamu jak i królowej wszystkich zestawień, czyli Taylor Swift. Znając jej naturę i ciągłe dążenie za wszelką cenę do pozostania na pierwszym miejscu wielu rankingów, ciężko uwierzyć, że przekazanie kapelusza podczas “22” czy unikalne piosenki niespodzianki, to tylko i wyłącznie ukłon do fanów, a brak tu jakiejkolwiek kalkulacji. Chociaż w przypadku tego drugiego, to właśnie fanbase sam nakręca jeszcze bardziej ten motyw i koncertowe fomo.
W przeszłości też to robili
Nie trudno jednak przejść obok tego, że w przeszłości przecież też zdarzały się viralowe momenty, które w obecnych czasach generowałyby tysiące wyciągniętych i gotowych do nagrywania telefonów. Kto nie chciałby uchwycić moonwalku Jacksona, zabawy wokalnej Freddiego z publicznością, tańca Byrne’a w za dużym garniturze, wspinającego się Veddera czy ruchów biodrami Elvisa.
Ile można dla tego poświęcić?
Sami trochę w tym siedzimy, przecież z każdego koncertu na którym jesteśmy możecie przeczytać nie tylko naszą pisemną relację, ale też zobaczyć nagrania na naszych socialach i bez tego pewnie nie bylibyśmy w tym samym miejscu, w którym jesteśmy mając ponad 100 tysięcy obserwujących. Natomiast każdy z nas zawsze musi sobie odpowiedzieć na pytanie – ile z tej radości danej chwili warto poświęcić dla tych lajków i zasięgów. A znając dobrze danego artystę i jego koncerty, śmiało można rozplanować sobie nagranie najważniejszych momentów.
Czy to wina artystów?
Czy powinniśmy w ogóle rozważać tutaj to, czy artyści robią tu cokolwiek złego, a przynajmniej nieszczerego? Czy może wykorzystują po prostu dostępne narzędzia, dając fanom radość i poczucie wyjątkowości danego wieczoru. Przecież dany gość, wybrana osoba, pozycja, cover już się mogą nie powtórzyć, dzięki czemu kupujemy nie tylko koncert i muzykę na żywo, ale też unikalne przeżycie, emocje i wspomnienia, które zostaną z nami już na zawsze.
Autor: Grzegorz Słoka