Wardruna – Gdańsk 2022 – relacja
Warduna wróciła do Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku po trzech latach. Choć zespół nagrał w tym czasie nowy album, ogólne wrażenie z obu koncertów miałem zaskakująco podobne.
W pierwszej części występu zabrzmiały utwory z płyty Kvitravn, która wydana była pierwotnie w 2021 roku, a drugie i trzecie życie uzyskała podczas wyjątkowego, wirtualnego koncertu oraz za sprawą wydania dwupłytowego albumu Kvitravn – First Flight of the White Raven, który ukazał się w czerwcu tego roku.
Tytułowy biały kruk pojawił się najpierw na scenicznej wizualizacji, a następnie z łatwością wprowadził publicznosć w bliską, rytualną wręcz relację z zespołem. Sam utwór Kvitravn jest przy tym niezwykle klimatyczny, wręcz transowy, a niski głos Einara Selvika brzmi znakomicie zarówno na żywo, jak i na nagraniach studyjnych. Kolejne utwory z najnowszej płyty Wardury z łatwością komponowały się też ze sobą, tworząc spójną muzyczną opowieść.
Najważniejsze jednak, że pomimo odległości dzielącej nas od muzyków mogliśmy poczuć się podczas koncertu, jak uczestnicy obrzędu odbywającego się wewnątrz groty na dalekiej północy. Duże znaczenie miało tu oświetlenie. Rzucające ogromne cienie sylwetki Einara, muzyków oraz Lindy-Fay Hella, wydawały się tańczyć wokół ognia, dużo bliżej niż w rzeczywistości. Wrażenie to potęgował ponadto ruch sceniczny Lindy-Fay. Warto też od razu zaznaczyć, że szczególnie w tej części koncertu, jej głos był bardzo dobrym kontrapunktem dla niskiego brzmienia wokalu Einara.
Słowo uznania należy się w tym miejscu także ekipie nagłośnieniowej. Teatr Szekspirowski jest bardzo trudną salą koncertową, o czym nieraz zdarzyło mi się przekonać na własne uszy. W przypadku Warduny wszystko było dopracowane i brzmiało dokładnie tak, jak powinno.
Pomimo bardzo dobrych wrażeń z całości koncertu i momentów szczególnie przejmujących (była nim dla mnie między innymi przepełniona tęsknotą pierwsza część utworu Skugge), mniej więcej od środka występu zacząłem mieć poczucie deja vu. Podobnie jak przed trzema laty najsilniejszą podporą i centralnym punktem występu Warduny okazał się Yggdrasyl (w sumie to dość naturalne), zaś w bisach wybrzmiał Helvegen oraz wykonany solowo przez Einara Selvika utwór na lirze z płyty Snake Pit Poetry, nawiązujący do wywodzącej się z folkloru nordyckiego opowieści o przygodach Ragnara Lothbroka. Zupełnie jak kiedyś.
Podczas krótkiego wystąpienia pomiędzy główną częścią koncertu, a bisami Einar Selvik silnie odciął się od polityki i filozofii kulturowej supremacji, podkreślając, że muzyka, którą gra Warduna wywodzi się w jego przekonaniu z natury i poczucia wspólnoty. Bez wątpienia wielu z uczestników czuło ją szczególnie silnie w trakcie trwania koncertu.
Autor: Marek Nowak