Rival Sons – Warszawa, Stodoła 21.02.2019r.

rival sons warszawa relacja kocnerty w polsce

Moja przygoda z Rival Sons rozpoczęła się dwa lata temu i nie był to dobry początek znajomości. Na koncert we Wrocławiu wybrałem się z dosyć dużymi oczekiwaniami licząc, że wracając z koncertu z naładowanymi bateriami rockowej energii będę planować kolejne chwile spędzone z ich muzyką. Moje rozczarowanie brakiem jakiejkolwiek chemii ze sceny sprawił, że zapomniałem o tym zespole na prawie dwa lata. Dosyć skutecznie przypomnieli mi o nich znajomi tworząc coraz to większą grupę posiadaczy biletów na koncert amerykańskiej grupy w warszawskiej Stodole. Mój muzyczny radar uaktywnił się również od razu po przesłuchaniu ich najnowszego albumu „Feral roots”. Kolejne dwa odsłuchy sprawiły, że musiałem dać im drugą szansę i tym razem już się nie zawiodłem.

 
Podczas otwierającego „Back in the woods” od razu poczułem, że zespół wie dlaczego wyszedł na scenę i nie będzie to zwykle odegranie utworów. Szybka poprawka w postaci ich chyba dwóch największych hitów „Electric man” i „Pressure and time” i publiczność kupiona. Potrzeba dużej pewności siebie, żeby na samym początku koncertu zacząć tak mocno, „pozbywając” się encorowych pewniaków. Zaraz po tym Rival Sons zwolnili chwilowo tempo dając wyszaleć się Jay’owi Buchananowi, wokaliście zespołu, podczas emocjonalnego wykonania „Jordan” i mojego faworyty z nowego albumu, tytułowego „Feral roots”. Inspiracje, sami wiecie kim, widać od początku, jednak z każdym następnym utworem pokazywali, że nie są wierną kopią dawnych lat, dając od siebie bardzo dużo. Kolejne utwory napędzane świetnymi riffami gitarzysty Scotta Holiday’a razem z żywiołowo reagującą publicznością przeprowadziły nas przez podstawowy set. Po powrocie zespołu na scenę usłyszeliśmy balladowe „Shooting stars” i przebojowe „Keep on swinging”. Obydwa odśpiewane razem z podekscytowanymi fanami.

 
Koncert świetny, pokazujący, że można zachować współczesne brzmienie czerpiąc przy tym pełnymi garściami z dawnych lat. Obserwując ich na scenie miałem wrażenie, że Rival Sons wierzą w rocka i zrobią wszystko, aby nie został zapomniany. Wszystkim spragnionym takich wrażeń pozostaje czekać do jesieni. Po tak pozytywnym przyjęciu nie wierzę, żeby amerykanie kazali na siebie długo czekać.
G.

Zobacz także:

Szukasz czegoś konkretnego?
Skorzystaj z naszej wyszukiwarki!