Oni są już za duzi na ten festiwal, czyli Fontaines D.C. na OFFie – relacja

Fontaine D.C. – Katowice, OFF Festival (3.08.2025r.)
Zaczynali na OFFie jako nikomu nieznani debiutanci, a teraz są już za duzi na ten festiwal, czyli o koncercie Irlandczyków w Katowicach.
Fontaines D.C. w 2018 roku, jeszcze przed wydaniem pierwszej płyty, grali na małej scenie w trakcie koncertu headlinerki pierwszego dnia OFFa, by po 7 latach wrócić do Katowic i zagrać największy koncert na tym festiwalu.
I pięknie jest śledzić rozwój tego zespołu praktycznie od samego początku ich kariery patrząc jak z każdym kolejnym albumem wdrapywali się po szczeblach rockowej drabinki, zmieniając i dopieszczając swoje brzmienie.
A w swojej twórczości i podczas koncertów pokazują kilka wcieleń, które składają się na współczesną wersję Fontaines D.C., sprawiającą, że Irlandczycy są na najlepszej drodze do zostania największymi rockowymi gwiazdami.
Już samo rozpoczęcie koncertu epickim i napompowanym „Romance” pokazało wszystkim, że mamy tutaj do czynienia z grupą przerastającą wszystkich na tym festiwalu swoją siłą i rozmachem, ale jest to tylko jedna z ich twarzy.
Dalej mamy tutaj pozostałości po łobuzerskich punkowych początkach w postaci „Boys in the Better Land” czy „Big”, które potrafią napędzić czekającą na zabawę publiczność.
Zespół świetnie odnajduje się również w gęstych, napakowanych kompozycjach, gdzie gitarowe motywy wyłaniają się, ciekawią i wodzą nas za nos, a wokal Griana, niby z drugiego planu, z jakiejś otchłani dźwiękowej nawołuje, tylko sami nie wiemy czy do pójścia za nim głębiej, może do rozpoczęcia rewolucji, a może po prostu przekazuje nam kolejne bolesne wieści, a reprezentują to „Nabukov”, „Hurricane Laughter” czy moje ulubione „Televised Mind”.
Wokalista Fontaines D.C. nie jest jednak schowany, tylko staje na czele tego rozpędzonego, buchającego energią i majestatem konsorcjum emocji. Napędza ludzi, przechadza się beztrosko po scenie, przeżywa to wszystko razem z nami i daje miejsce na upust napięcia, a to wszystko w kontrze do bardziej zdystansowanej reszty ekipy będącej na scenie.
Całą napakowaną atmosferę potrafi rozładować też sam zespół, głównie kompozycjami z ostatniej płyty. Przebojowe „Bug”, zwiewne „It’s amazing to be young” czy balladowe „In the modern world” zwracają uwagę na rozwój zespołu i jego dalsze brzmieniowe poszukiwania kierujące muzyków w rejony, gdzie znajdziemy w ich muzyce więcej barw i jasnych odcieni. Chociaż dalej możemy też wygrzebać tu wiele brudu jak w „Here’s the thing” czy „Starburster”, które ma szansę stać się jednym z największych koncertowych strzałów.
Fontaines D.C. nie pozostają również obojętni na to, co dzieje się z Palestyńczykami, co podkreślili podczas „I love you” przypominając nam wszystkim, żeby używać swojego głosu do wyrażania sprzeciwu wobec działań największych. Szczególnie kiedy giną niewinni ludzie.
Artur Rojek wygrał tym bookingiem los na loterii, bo nie ma co ukrywać, Fontaines D.C. mieli spory udział w tym, że w sobotę usłyszeliśmy komunikat o wyprzedaniu festiwalu. Zespół katowickim koncertem udowodnił, że celuje jak najwyżej, i co najważniejsze, ma ku temu predyspozycje. Oni będą wielcy. Przepraszam, już są.
Autor: Grzegorz Słoka