Odzyskał opłatę serwisową po walce [ZOBACZ JAK]

Jakiś czas temu napisał do nas jeden z obserwujących opisując swoją walkę z jedną z bileterii o opłatę serwisową po rezygnacji z biletu, kiedy to koncert został przeniesiony na inny termin. Zgodnie z przepisami konsument może wtedy ubiegać się o pełny zwrot pieniędzy za zakupiony bilet.
I nie będzie to instrukcja postępowania, którą wszyscy musicie teraz wcielić w życie, tym bardziej, że ostatnio raczej piszecie w komentarzach, że bileterie zwracają również opłatę serwisową przy takiej okazji, ale niech to będzie przestroga, że warto walczyć o swoje, bo często firmy wykorzystują takie sytuacje na swoją korzyść. Czasem może tu chodzić o 10zł, a czasem są to większe kwoty. I ktoś pewnie machnie ręką, powie, że szkoda czasu i nerwów, a firma ta, przy dużej liczbie biletów, może na nas ładnie dorobić.
Kamil (zmieniamy imię na potrzeby ARTYKUŁU), po otrzymaniu informacji, że koncert się nie odbędzie, od razu złożył wniosek o zwrot biletu, który nastąpił dość szybko. Był to jednak zwrot pomniejszony o opłatę serwisową, o czym poinformował rzeczoną bileterie, na co dostał odpowiedź, że „opłata serwisowa oraz t-pay nie podlega zwrotowi. […] nie jesteśmy organizatorem i nie mamy wpływu na odwołanie eventu.”.
Kamil się nie poddał i zwrócił się do Miejskiego Rzecznika Konsumenta w Urzędzie Miejskim w Gdańsku, aby pomógł w tej sprawie. Oczekiwanie na odpowiedź trwało miesiąc, ale rzecznik wysłał od razu pismo do rzeczonej bileterii, w której opisał sytuację podkreślając znaczenie przepisów, wskazując na prawa konsumenta i przypominając o obowiązkach sprzedawców. Nie będziemy tutaj wrzucać całości, ale było to dość skrupulatnie wyjaśnione.
Kiedy bileteria dalej się nie odzywała przez miesiąc, Miejski Rzecznik Konsumentów upomniał się w kolejnej wiadomości, przypominając, że brak odpowiedzi na wystąpienie rzecznika podlega karze grzywny nie mniejszej niż 2000zł. Po tej informacji opłata serwisowa została magicznie zwrócona.
Kamil dodaje, że takie pismo do rzecznika wysłał przez internet, nie zajęło mu to dużo czasu i zrobił to, aby powalczyć o swoje prawa i nie pozwolić komuś wzbogacać się na innych.
Jakby ktoś był ciekawy – chodziło o 6,30zł.
Autor: Grzegorz Słoka