Festiwal Dawida Podsiadły we Wrocławiu, czyli jak świeci Zorza? – relacja

dawid podsiadło kaśka sochacka zorza festival 2025

Zorza Festival – Wrocław, AWF (27-28.06.2025r.)

Dużo się naczytaliśmy o pierwszym przystanku Zorzy w Poznaniu, gdzie pogoda uwypukliła wszystkie niedociągnięcia od strony organizacyjnej, chociaż trzeba przyznać, że ciężko przy takich ulewach zrobić wszystko dobrze. Dlatego tym bardziej czekaliśmy na wrocławską edycję, aby sprawdzić co tam Dawid Podsiadło z ekipą przygotowali i od tego zaczniemy oceniając organizację tego wydarzenia.

Miejscówka, czyli tereny AWFu, sprawdziły się tu bardzo dobrze i nie było tu mowy, o tym, że brakuje miejsca czy wszędzie panuje ścisk. Pierwszego dnia pod sceny, które były tu całkiem okazałe, też spokojnie można było się dostać stając w nie najgorszym miejscu nawet przychodząc równo z początkiem koncertu czy nawet w trakcie. W sobotę było jednak z 10-20% więcej osób, a przynajmniej takie się miało wrażenie przechodząc obok większego tłumu niż dzień wcześniej. Zdecydowanie najwięcej ludzi było na koncertach Podsiadły i wtedy czuć już było te tysiące ludzi.

zorza festival scena audioriver
Scena Audioriver na Zorzy

Tutaj trzeba też dodać, że na scenie Audioriver to nawet można mówić o pustkach, szczególnie w piątek. Przy kończących tam granie Catz & Dogz można było się zastanawiać czy dla widzów Zorzy, jest to w ogóle potrzebne. Drugiego dnia przy Bass Astralu już bardziej można było posmakować tego klimatu, chociaż czuć było, że zdecydowana większość publiczności czeka po prostu na Dawida. Dla chętnych była jeszcze mała scena z występami mniejszych artystów, więc można było złapać jeszcze trochę dodatkowych dźwięków.

Sam teren też ciekawie przygotowany pod kątem wizualnym, a te świetlne zorze czy dekoracje dodawały do tego klimatu, w szczególności po zmroku, kiedy mogły pokazać swoją całą moc. Plus za pisuary i toalety, których było dużo, bo tam wszystko „grało”. Dodatkowych stref sponsorów oceniać nie będę, bo mnie to w ogóle nie interesuje i nie zagłębialiśmy się w ten temat.

Problemem była tak naprawdę tylko strefa gastro, gdzie w początkowych godzinach kolejki były bardzo duże, czy to do jedzenia czy do miejsc z mocniejszymi trunkami. Wiadomo, ktoś powie, że przecież nie po to się chodzi na festiwale, ale wiele osób pędziło w piątek od razu po pracy i miało nadzieję coś zjeść na miejscu. I tutaj akurat przydałoby się więcej punktów i miejsca. Ja szybciej wyszedłem z terenu festiwalu, przejechałem parę przystanków do pizzerii, gdzie zdążyłem zjeść pizzę i wrócić na festiwal, niż moi znajomi, którzy przez ten czas dalej nie dostali swoich zapiekanek po które stali kilkadziesiąt minut. To na pewno do poprawy, bo wiele osób zamiast pójść na scenę Fenomen czy Audioriver stało w kolejkach.

dekoracje na zorza festiwal
Dekoracje na Zorzy

A co z koncertami? Muszę przyznać, że fanem tych projektów raczej nie zostanę i zdecydowanie wolałbym solowy koncert każdego z tych artystów i chociaż takie kolaboracje są formą jakiegoś odświeżenia, to dla mnie jednak zbyt dużo nie wnoszą, a nowe aranżacje zazwyczaj tylko przeszkadzają.

Koncert Pauliny Przybysz musiałem niestety poświęcić na podróże gastronomiczne. Sokół Fisz Emade byli dla mnie tylko ciekawostką, która miała mniej waglewskiej magii i nawet nie chodzi mi o obecność Sokoła, bo dobrze brzmiał w duecie z Fiszem, ale całość nie zachwyciła. Kacperczyk z Kukonem zagrali najbardziej energetyczny koncert całego festiwalu, co było temu festiwalowi potrzebne, a Kortez zniszczył emocjonalnie odgrywając „Bumerang” okraszony filmem Daniela Jaroszka, który był interpretacją całej płyty i tu muszę przyznać, że połączenie to zrobiło świetną robotę. Jeśli będziecie mieli jeszcze okazję to zobaczyć i posłuchać to szczerze polecam, bo mnie to mocno poruszyło i dodało jeszcze więcej do tych opowieści, które Kortez tak skutecznie dostarcza.

kortez na zorza festival 2025
Kortez i jego audiowizualna uczta na Zorzy

A jak tam Dawid? Powiedziałbym, że tylko poprawnie. W duecie z Kaśką Sochacką to jej kompozycje wypadały tu lepiej, a nowe wersje utworów Podsiadły dla mnie zabrzmiały gorzej. Nie mówię, że był to słaby koncert, bo do tego daleko, ale ja tej chemii między nimi nie poczułem, chociaż „nadprzestrzenie” pokazały potencjał ich wspólnej muzyki.

Kawałki Myslovitz zaśpiewane z Arturem Rojkiem przywiały zew nostalgii, chociaż ich odświeżone aranżacje trochę to stopowały, co pokazało takie „Peggy Brown” kompletnie obdarte z mocy. Rojas robił tu swoje, a Dawid chyba nie był w najlepszej formie wokalnej. To dalej są jedne z najważniejszych utworów ostatnich dekad, więc dalej dobrze było to usłyszeć, chociaż szczerze mówiąc, zdecydowanie wolałbym tu samego Artura.

Kortez odgrywając swój debiut pokazał, że może warto byłoby pójść tu w tym kierunku. Wiem też po rozmowach, że dużo osób wolałoby dostać choćby jeden solowy koncert Podsiadły. Była to przecież super okazja by np. odegrać całe „Comfort and happiness”, co byłoby pięknym prezentem dla fanów, którzy kupili przecież bilety w ciemno. Dawid na pewno zrobił ten festiwal też dla siebie i nie ma w tym nic złego. Obstawiam, że chciał się trochę wyrwać z tego co robił przez ostatnie lata i poczuć nową ekscytację robiąc coś, czego jeszcze nie zrobił i dał przy okazji tę samą szansę kolegom i koleżankom z branży, ale mnie te projekty w większości po prostu nie kupiły.

dawid podsiadło kaśka sochacka zorza festival 2025
Dawid Podsiadło i Kaśka Sochacka

Czy poszedłbym na drugą edycję? Jeśli byłaby podobna muzycznie do tej, to raczej nie, a na pewno nie kupiłbym biletów w ciemno. Za te pieniądze wolałbym już dwa czy trzy solowe koncerty tych artystów, gdzie można w pełni poczuć ich muzykę niż to. Podsiadło zrobił coś nowego i uważam, że zrobił to dobrze, ale mnie tym nie przekonał.

 

Autor: Grzegorz Słoka

Zobacz także:

Szukasz czegoś konkretnego?
Skorzystaj z naszej wyszukiwarki!