Czy zawsze będzie za mało koncertów w naszym mieście?
Jako Wrocławianin przeglądałem sobie kogo będę mógł zobaczyć we Wrocławiu i zacząłem się zastanawiać czy powinienem narzekać na koncerty w swoim mieście czy może docenić, że mam parę ciekawych możliwości. Ciekawe jak wy oceniacie swoje miasto czy okolice.
W 2025 roku we Wrocławiu zagrają m.in.: The Australian Pink Floyd Show, Tarja Turunen & Marko Hietala, RY X, Hooverphonic, Andrea Bocelli, Avenged Sevenfold, Seal, Heilung, Ed Sheeran czy Sigur Rós.
I w sumie mając w pamięci obraz ostatnich lat w tym mieście, w którym mieszkam od jakoś już dekadę, wydaje mi się, że nawet nie jest najgorzej, a z pewnością dojdzie jeszcze trochę klubówek.
Jednak czy stolica Dolnego Śląska, będąc trzecim najludniejszym miastem w Polsce, spełnia koncertowe oczekiwania?
Klubowo rządzi tutaj A2 i Stary Klasztor, które czasem przegrywają z Halą Orbita, kiedy potrzebne jest nieco więcej miejsca i mniej klubowy charakter. Hala Stulecia teoretycznie i zachęca swoją architekturą i daje więcej biletów do sprzedania, ale na pewno nie jest tak praktyczna jak zdecydowanie nowsze areny. Sytuację czasem ratuje perełka w postaci NFMu, ale tutaj nie każdy rodzaj muzyki ma rację bytu.
Jak to jest w innych dużych miastach?
Warszawa zawsze będzie poza zasięgiem, a brak jej totalnej dominacji wynika prawdopodobnie tylko z braku hali na kilkanaście tysięcy widzów. Kraków od momentu powstania Tauron Areny nie ma co narzekać, a mieszkańcy Łodzi w ostatnich czasach znowu poczuli, że żyją. Nie zapomnijmy jeszcze o Poznaniu, który o dużych halowych koncertach może tylko pomarzyć i stoi tutaj raczej na poziomie wrocławskim. Trójmiasto żyje głównie festiwalami, a Śląsk musi dzielić się koncertami na kilka miast i traci pewnie bardzo dużo na rzecz Krakowa. A gdzieś tam na dnie koncertowej mapy znajdziemy jeszcze Lublin, Olsztyn czy Szczecin.
Bo wydatki to nie tylko wejściówka
W tym przypadku punkt widzenia zależy bardzo od punktu zamieszkania, bo przecież wypad na koncert do innego miasta to nie tylko koszt biletu, ale także dojazd czy czasem nawet i nocleg. Sami nie raz kombinowaliśmy, obliczaliśmy jak to ogarnąć wracając w nocy Flixbusem, żeby przespać się tylko kilka godzin i rano pójść do pracy, dzięki czemu nie trzeba będzie brać urlopu, ani martwić się noclegiem.Każdy kto uprawia dużo turystyki koncertowej wie o czym piszę, ale nie zawsze nawet mamy taką możliwość, bo dużo połączeń kończy się o 22, kiedy często artyści jeszcze grają bisy i ciężko jest nam to ominąć.
Trzeba jednak zawsze pamiętać, że koncerty to rozrywka.
Przepiękny dodatek do naszego życia, ale zawsze będzie to dodatek, dlatego nie każdy jest w stanie poświęcić tak dużo i pieniędzy i czasu, aby zobaczyć swojego ulubionego artystę czy zespół.
I chyba każdy chciałby więcej wydarzeń w swoim mieście, ale jesteśmy ciekawi jak wy oceniacie ten rozkład siły na mapie koncertowej Polski i czy wykluczacie część koncertów ze względu na ich lokalizację?
Autor: Grzegorz Słoka