Clock Machine – Wrocław 2022 – relacja
Zespół Clock Machine towarzyszy mi już od pięciu lat i jest również jednym z pierwszych zespołów, który starałem się zobaczyć za każdym razem, kiedy pojawiała się taka możliwość. Mój dziewiąty koncert “Clocków” był trochę powrotem do początków, kiedy zespół, jeszcze przed wydaniem ostatniego albumu “Prognozy” (halo Panowie, czas nagrać coś nowego! ;)), grał bardziej kameralne koncerty dla kilkuset osób. Tym razem panował mocno wakacyjny klimat, stworzony nie tylko przez letni termin, ale również przez miejsce – wrocławski beach Bar Hot Spot. Nad nami słońce, pod stopami piasek, a co na scenie?
Na scenie przede wszystkim wyluzowany, już doświadczony, ale też głodny gry zespół. Warto na samym początku nadmienić, że członkowie Clock Machine są mocno zapracowanymi muzykami i każdy z nich tworzy i gra w kilku projektach, dlatego czasu na macierzysty zespół na pewno jest mniej niż kiedyś, co z pewnością wpływa na to, że mimo już dużego ogrania materiału z ostatniej płyty, artyści dalej nie są nim zmęczeni. I to właśnie “Prognozy” dominowały podczas koncertu.
Rozbujane “Igo’s Flow” i nastrojowe “Podniosę się” rozpoczęły występ krakowskiego zespołu. Następnie stały punkt programu i powrót do starszych czasów w postaci mocnego “Red Lipstick”, rozbudowanego muzycznymi wstawkami i popisami gitarowymi Jakuba Wojtasa. Następnie usłyszeliśmy napędzane basem Konrada Nikiela “Sense of Space”, które poprzedzało dające trochę oddechu po bardziej rockowych dźwiękach, balladowe “Z Tobą Lżej”. Muzycy wyraźnie rozluźnieni i czujący się we Wrocławiu trochę jak w drugim domu, nie stronili od żartów i konwersacji z publicznością, która żywo reagowała na każdą aktywność konferansjerską Clocków. W drugiej części koncertu dalej dominowały dźwięki z “Prognoz”. Rozpędzające się “Only Water’, w którym oprócz Igo, mogliśmy sprawdzić również umiejętności wokalne pozostałych członków zespołu – Kuby i Konrada. Kolejny utwór jest chyba moim ulubionym punktem koncertów Clock Machine. Rozbudowany, narastający i napędzany świetnymi partiami gitarowymi “Double The Time” ukazuje zespół w trochę innej, mniej przebojowej, a bardziej progresywnej formie, jednocześnie znacznie podbijając towarzyszące koncertowi emocje. Chwila oddechu przy wolniejszych dźwiękach “So Slow”, obiecana niespodzianka w postaci coveru “Dreams” Fleetwood Mac i opisujące związkowe życie “Lustro” powoli przybliżały nas do końca koncertów i największych przebojów. “ Spadać i latać” to idealny przykład na to jak napędzić rockowymi dźwiękami publiczność, która rozśpiewała się całkowicie przy tytułowych “Prognozach”. Setlistę koncertu zamknął, śpiewany już wcześniej przez Igo podczas Męskiego Grania, cover przeboju Andrzeja Zauchy “Byłaś serca biciem”.
Występy Clock Machine są stałym elementem mojego koncertowego kalendarza i mimo tego, że wiele razy słyszałem już te same utwory, dalej z wielką chęcią kupuję bilety na ich kolejne koncerty. Muszę tutaj jednak zaznaczyć, że dobrze byłoby usłyszeć jednak jakieś nowości w ich repertuarze, które z pewnością mogłyby pobudzić zainteresowanie zespołem, nie tylko wśród oddanych fanów, ale też u nowych odbiorców. Dlatego, Panowie, z niecierpliwością czekam na nowości, dzięki którym z jeszcze większym entuzjazmem, po raz kolejny, stanę pod sceną, aby zobaczyć Was raz jeszcze.
Autor: Grzegorz Słoka