5 koncertów na BitterSweet wartych zobaczenia

Pierwsza edycja BitterSweet rozpoczyna się już w czwartek! Nie wiemy do końca czego się spodziewać i jak to wypadnie jako całość, bo mamy tu trochę nostalgii i muzyki sprzed 15-20 lat, dużo popu i tanecznej elektroniki, ale też parę perełek. Oto 5 koncertów, które naszym zdaniem powinny dowieźć i na które najbardziej czekamy.
Viagra Boys (sobota)
Patrząc na resztę składu można zadać podstawowe pytanie: co oni tam robią? Jest to przecież jedyna stricte gitarowa nazwa, na której przewidujemy najmniejsze tłumy i największą rozróbę. W końcu mówimy o bezkompromisowej, nonszalanckiej i frywolnej wersji post-punku, gdzie w porównaniu do reszty stawki może być więcej chaosu i nieokiełznanej energii. Przypadkowi widzowie mogą się porządnie zdziwić. Czy wyjdziemy z tego cali? Zobaczymy.
Empire of the Sun (piątek)
Ten koncert będzie później w większości pofestiwalowych topek, a najwięcej pośpiewacie właśnie przy “We Are the People” czy “Walking on a Dream”. Swoim debiutem zaczynali z naprawdę wysokiego C, by potem stopniowo odchodzić w muzyczną niepamięć i wrócić z jeszcze większą siłą w ostatnich latach w tej nostalgicznej fali. Elektropop w marzycielskiej i kolorowej odsłonie, ale dalej stawiającej mocno na emocje.
Roszalie (piątek)
Na BitterSweet dużo będzie elektronicznych dźwięków, ale z tych mniej oczywistych wybrałbym chyba właśnie Roszalie (nie mylić z polską Rosalie.). Chyba najbardziej zespołowy ze składów, łączący “żywą” perkusję z syntezatorami, czasem pojawi się też gitara!, co potrafi zbudować bardziej naturalną atmosferę, ale też dać przestrzeń do bujania i tańców. Dodajmy jeszcze fakt, że mamy do czynienia z francuskim składem, a chyba wszyscy wiemy, w co muzycznie najlepsi są Francuzi.
Tempesst (czwartek)
Oby udało się dotrzeć na nich, bo otwierają ten festiwal o 17:00 występem na Enea Stage. Jest tu subtelnie, jest nastrojowo i gitarowo, ale też trochę psychodelicznie. Czuć tu retro ducha Father John Misty czy ostatnich dokonań Arcitc Monkeys, gdzie wszystko nieco wolniej płynie, co z przeciągniętym wokalem buduje klimat songwriterskich bardów.
Hurts (sobota)
Prawdopodobnie trzeba będzie odpuścić końcówkę dla Viagra Boys, ale jest duża szansa, że ta ucieczka będzie okraszona dużym bólem. Przejmujący, ale dalej niezwykle przebojowy synthpop, który ma uderzyć w te bardziej wrażliwe struny, czy w tym przypadku to raczej klawisze. Będzie można płakać, śpiewać, tańczyć, ale też momentami odpłynąć w elektronicznych dźwiękach, bo Hurts potrafią na żywo jeszcze coś więcej pokombinować. Pełna paleta barw, chociaż raczej w tych bardziej szarych odcieniach.
Nasz pełny rozkład jazdy:
CZWARTEK – Tempesst – Mel C – Rag ‘N’Bone Man – Two Feet – Natasha Bedingfield – Nelly Furtado – Duke Dumont
PIĄTEK – Martin Luke Brown – Roszalie – Empire of the Sun – Marc Rebillet – Post Malone
SOBOTA – Loreen – Hurts – Viagra Boys – no i teraz się już robi problem, ale pewnie pójdzie się na tego Taco i Peggy