Fontaines D.C. – Poznań 2024 – relacja
Fontaines D.C. – Poznań, Tama (19.06.2024r.)
Po ostatnich siedzących koncertach arenowych Toola i Roda Stewarta mam wrażenie, że człowiek trochę zapomniał, co jest prawdziwą esencją koncertowania, a o czym przypomniał mi wyprzedany koncert Fontaines D.C. w poznańskiej Tamie. A była to wizyta w mniejszym klubie wypełnionym po brzegi fanami zespołu gotowymi do zabawy i wymiany energii z muzykami, którzy prowadzeni przez Graiana Chattena postawili tego wieczoru na dostarczenie nam wszystkiego, za co możemy kochać irlandzką grupę.
Nie było to moje pierwsze spotkanie z Fontaines D.C. i miałem z nimi niewyrównane rachunki po chorwackim festiwalu INmusic, gdzie patrząc z perspektywy polskiego koncertu, mogę powiedzieć, że zagrali przeciętnie, żeby nie powiedzieć wręcz słabo. Byli wtedy po premierze świetnego albumu “Skinty Fia”, który ugruntował mocną pozycję Irlandczyków na rockowej scenie, a w moich słuchawkach był chyba najczęściej odtwarzanym albumem 2022 roku. Tamten festiwalowy zespół sprzed dwóch lat, bez ognia i siły przebicia, w Tamie zamienił się w prawdziwego koncertowego potwora.
Muszę przyznać, że wszystko mi podczas poznańskiego koncertu zagrało. A na pewno setlista, w której dostaliśmy praktycznie wszystko co najlepsze z każdego dotychczasowego albumu Fontaines D.C. co dzięki dobremu połączeniu z nowymi kawałkami potrafiło odpowiednio budować i rozluźniać napięcie wśród niezwykle chętnej do zabawy publiczności. Irlandczycy zaprezentowali trzy utwory z nadchodzącego “Romance”, gdzie oprócz tytułowego numeru zagranego na sam początek usłyszeliśmy także singlowe “Favourite” oraz zagrane na koniec koncertu “Starbuster”.
Sam koncert zaczął się dość spokojnie, gdzie po otwierającym “Romance”, odśpiewaliśmy wspólnie “Jackie Down the Line” i przeszliśmy do “Televised Mind”, dzięki któremu nie miałem już wątpliwości, że Fontaines D.C. tego dnia będzie brzmiało wyśmienicie. Przedstawiciel drugiego albumu “A Hero’s Death” idealnie ukazał hipnotyzujące i gęste oblicze muzyki zespołu, co poprawione zostało nieco wolniejszym “Roman Holiday” dając nam chwilę oddechu przed potężnie brzmiącymi gitarami w “Big Shot”. Naprawdę nie spodziewałem się, że ten prosty riff może mieć więcej mocy niż nie jedna zagrywka Adama Jonesa z Toola dosłownie tydzień wcześniej w Krakowie. Chwila na zjednoczenie wszystkich zagubionych dusz przy “I Don’t Belong”, by znowu zagęścić atmosferę dzięki “Skinty Fia” i “A Hero’s Death”. A w tym wszystkim Grian, beztrosko poruszając się po scenie i wyciskając z poznańskiej publiczności kolejne pokłady energii, co wyróżniało wokalistę na tle nieco bardziej spokojnej reszcie zespołu pogrążonej w budowaniu kolejnych warstw granych kompozycji.
Tę bardziej progresywną stronę zespołu pokazały również kapitalne i chyba najlepsze tego wieczoru “A Lucid Dream” oraz zaśpiewane na dwa głosy “Nabokov”, ale Irlandczycy mieli do pokazania rozgrzanej już publiczności, jeszcze jedno, bardziej punkowe oblicze, czego zwiastunem było pochodzące z debiutu “Big”. Dorzućmy do tego jeszcze “Too Real”, “Sha Sha Sha” i kończące podstawowy set “Boys in the Better Land” i otrzymujemy przepis na prawdziwy koncertowy wybuch. A to wszystko zaplanowane z niesamowitą precyzją, by dać nam to, czego potrzebujemy w odpowiednim momencie.
Po powrocie na scenę otrzymaliśmy jeszcze poprzedzone rozrzuceniem róż “I Love You” oraz wspomniane już wcześniej “Starbuster”, które na żywo zabrzmiało jak najlepsze klasyki zespołu, zasłużenie lądując na ostatnim miejscu setlisty i windując ten utwór do grupy koncertowych pewniaków, mimo że światło dzienne ujrzał dopiero dwa miesiące temu.
Fontaines D.C. doskonale wiedziało co i jak chce w Poznaniu osiągnąć, a polska publiczność zrobiła wszystko, aby im to ułatwić. Tam, gdzie miało zabrzmieć mocniej, dostawaliśmy prosto w twarz potężnym riffem. Tam, gdzie mieliśmy się rozruszać, dynamika utworów nie pozwalała stać w miejscu. Tam, gdzie robiło się już za gorąco, zespół dawał nam odpowiednie rozluźnienie, a sam kontakt między zespołem a publicznością odbywał się za pomocą muzyki, która 19. czerwca 2024 roku brzmiała niemal perfekcyjnie, co w połączeniu ze świetną oprawą wizualną z wielkim neonem z nazwą zespołu na pierwszym planie, dawało przekraczającą moje pierwotne oczekiwania mieszankę.
A nam, po tych dwóch wyprzedanych koncertach pozostaje się zastanawiać co dalej z Fontaines D.C. w Polsce. Popularność i forma koncertowa sugeruje patrzeć się w okolice Torwaru, ale serce chciałoby wrócić do któregoś z klubów.
Jako support pojawiła się polska grupa Izzy & The Black Tree serwując nam dobrą rozgrzewkę zakorzenioną w tęsknocie za rockowymi latami 90., która dobrze wpisała się w panujący w Tamie klimat.
Autor: Grzegorz Słoka